Zapisz na liście zakupowej
Stwórz nową listę zakupową

Półmaraton z wózkiem biegowym BOB

2015-09-11
Półmaraton z wózkiem biegowym BOB

Półmaraton Praski z dzieckiem - wyzwanie i marzenie

 

Kiedy coś naprawdę się kocha, utrudnienia zmieniają się w wyzwania. Tak było i w moim przypadku. Po przyjściu na świat mojej Nadii okazało się, że pojęcie wolny czas już nie istnieje, a przy małej nie sposób zrobić nawet gimnastyki w domu. Wózek biegowy uratował moją pasję, monotonne spacery po parku zamieniły się we wspólne treningi. I wtedy, wraz z kolejnymi kilometrami, pojawiło się marzenie, aby zrobić BMW Półmaraton Praski razem. Ekscytacja pomysłem mieszała się z obawami: czy mała wytrzyma cały dystans? Czy dam radę fizycznie pokonać trasę pchając przed sobą wózek z dzieckiem i wszystkimi potrzebnymi akcesoriami? Jak wpłyną na nas zapowiadane upały?

 

Podstawa - dobry wózek biegowy

 

Postanowiłam zrobić wszystko, żeby zmaksymalizować szanse na sukces. Zaczęłam od podstaw, czyli dobrego wózka biegowego, który posiada certyfikat gwarantujący, że uprawianie z nim sportu jest bezpieczne. Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie BOB Ironman – lekki, piękny i profesjonalny, wprost stworzony na długie trasy.

 

 

Los mi sprzyjał, dzięki uprzejmości sklepu Tosia.pl oraz dystrybutora Akpol Nadia mogła pokonać w nim całą trasę.

 

Przygotowania

 

Dzień przed startem wybrałyśmy się do parku z BOBem, żeby móc się z nim oswoić i sprawdzić go w akcji.

 

 

Mimo dużych gabarytów BOB Ironman jest zaskakująco lekki (waży jedynie 10.6 kg!). Sunął po parkowych alejkach z taką łatwością, że cały czas prowadziłam go jedną ręką. Sobota była upalną zapowiedzią jeszcze cieplejszej niedzieli, ale moja mała pasażerka cieszyła się cieniem pod obszerną budką oraz przewiewem, dzięki możliwości uchylenia tyłu wózka. Nadii spodobały się zwłaszcza boczne kieszonki, do których pochowałam jej różne drobiazgi. Ale, co najważniejsze, w BOBie było jej po prostu wygodnie. Zazwyczaj gdy tylko wózek się zatrzymuje, mała chce wysiadać. Nie tym razem!

 

 

Po parkowym teście wybrałyśmy się po odbiór pakietu startowego, aby potem móc już na spokojnie przygotować w domu wszystko, co potrzebne było na trasę. Przy bieganiu z dzieckiem najważniejszy jest jego komfort. Do wózka zapakowałam: przekąski, bidon z wodą, przeróżne zabawki, ubranko na zmianę, pieluszki i jedną dużą, cienką pieluchę bambusową, która daje przyjemny chłód w upał. BOB Ironman, gotowy na niedzielne 21 km czekał w korytarzu i zachęcał do biegu swoim energetycznym kolorem.

 

Czas start!

 

W niedzielę wstaliśmy o świcie i mimo wczesnej pory czuć już było nadchodzący upał. Ciśnienie podnosiły mi dodatkowo emocje, chciałam po prostu zacząć biec i przekonać się, czy nam się uda. Na szczęście czas zleciał błyskawicznie: przejazd metrem, rozgrzewka w Parku Skaryszewskim, przejście do strefy zmian… Na starcie stanęło ok. 7 tysięcy biegaczy. Ustawiłam się dla bezpieczeństwa na samym końcu, żeby nie wpaść w największy tłum biegaczy. Jeszcze tylko buziak dla małej, prośba o u współpracę podczas biegu i START!

 

 

W momencie, gdy skończyło się odliczanie i mogłam nareszcie ruszyć poczułam siłę w nogach i spokój w głowie. Byłam zaledwie 21 km od realizacji swojego marzenia! Ruszyłyśmy prosto na słońce. Wiedziałam, że na takim dystansie najważniejsza będzie moja psychika i technika biegu, która zmienia się w oczywisty sposób, gdy pcha się przed sobą wózek. Najważniejsze, to trzymać wyprostowaną sylwetkę, nie skracać kroku i pracować nie tylko nogami, ale też brzuchem i wolną ręką. Ta, która pcha wózek, powinna być rozluźniona, aby nie tracić niepotrzebnej siły na kurczowym trzymaniu rączki. Dla bezpieczeństwa, zwłaszcza podczas tak dużych imprez, konieczne jest założenie na nadgarstek paska, dzięki któremu wózek nie ucieknie w razie np. zbiegu z górki (oczywiście BOB Ironman taki pasek, stabilnie przymocowany do rączki, posiada!).

 

 

Trasa prowadziła w 100% po asfalcie, a BOB Ironman sunął po nim jak marzenie dzięki dużym kołom i cienkim oponom. Bez problemu mogłam lawirować między biegaczami i ich wyprzedzać – w sumie udało nam się zostawić w tyle ponad 1400 osób!

 

 

Mała, ku mojej radości, wesoło gaworzyła w wózku, aż w końcu na wysokości 5 km zasnęła i spała tak…aż do mety!

 

 

Nie śmiałam nawet myśleć o tak optymistycznym scenariuszu. BOB Ironman ma możliwość opuszczenia oparcia, skorzystałam więc z tej opcji (wózek jest tak wyprofilowany, że uzyskana w ten sposób półleżąca pozycja nie przeszkadza w biegu). Zostawiłam także otwarty tył wózka. Obszerna budka BOBa dawała dużo cienia, w słońcu były tylko stópki, które zakryłam cienką bambusową pieluszką. Mała cały czas miała zapewniony przewiew i, mimo żaru z nieba, na mecie była prawdopodobnie jedynym uczestnikiem, który się nie zgrzał.

 

 

 

Temperatura wciąż rosła i nie było chwil odpoczynku od słońca – jedyny cień na trasie dawały mosty i były to naprawdę krótkie chwile. W wózku miałam swój bidon z wodą, ale i tak korzystałam z każdego punktu odżywczego. Organizacja była na medal: trzy kurtyny wodne, miski z zimną wodą, izotoniki i woda do picia, banany. Pozostawało tylko biec i to z głową, bo warunki były trudne i sporo osób przechodziło do marszu albo wręcz przerywało zawody. Utrzymywałam asekuracyjne tempo planując przyspieszyć na ostatnich kilometrach.

 

 

Finalnie tego nie zrobiłam – najpierw czekała mnie górka, potem zawrotka tak, że biegło się twarzą do słońca, a na koniec bieg wzdłuż torów tramwajowych. Marząc o cieniu i butli zimnej wody skręciłam w ostatnią prostą do mety, przeszczęśliwa, że się udało!

 

 

Nie mogłam uwierzyć, że poszło tak łatwo – bez kryzysu, bez marudzenia małej, bez chwil zwątpienia. Ani razu nie przeszłam do marszu, zwalniałam tylko odbierając wodę w punktach odżywczych. Całość zajęła nam 2 godziny i 13 minut. Biegając sama miałam oczywiście dużo lepsze wyniki, ale tym razem czas nie miał dla mnie żadnego znaczenia. Każda minuta tego biegu była dla mnie czystą przyjemnością!


Po odebraniu medalu zajrzałam do wózka.

 

 

Mała otworzyła oczy tak jakby tylko czekała, aż dobiegnę do mety. Dostała brawa i dużo pochwał, co od razu wprawiło ją w dobry nastrój.

 

 

Ale, co zaskoczyło nas najbardziej, wcale nie chciała wychodzić z wózka! BOB Ironman wyraźnie przypadł jej do gustu. Dotychczas z każdego innego próbowała wysiadać, gdy tylko się zatrzymywał.

 

 

 

Mamy, biegamy!

 

Ten półmaraton był dla mnie uwieńczeniem kilku miesięcy trenowania z moją córeczką. Niektórzy twierdzą, że bieganie z dzieckiem w wózku to coś pomiędzy spacerem a zwykłym treningiem. Ja z kolei uważam, że to pełnoprawny trening, a nasz wspólny półmaraton jest na to dowodem. Mamom pozostaje kwestia wyboru: czy wolą codzienne, powolne spacery, czy może przebieżki, dzięki którym poczują się świetnie i szybko wrócą do dawnej sylwetki. Wózek biegowy to cudowny wynalazek, który umożliwia dzielenie pasji z maluszkiem. Kobietom, które się wahają, polecam po prostu spróbować. Jestem pewna, że po kilku treningach z modelem BOB Ironman złapią bakcyla i nie zechcą się z nim już rozstawać.

 

Dlatego szczerze zachęcam i polecam: mamy, BIEGAMY!

Pokaż więcej wpisów z Wrzesień 2015
Zaufane Opinie IdoSell
4.91 / 5.00 1716 opinii
Zaufane Opinie IdoSell
2024-11-19
super
2024-11-19
5
pixel