Zapisz na liście zakupowej
Stwórz nową listę zakupową

Wszystko o fotelikach RWF [WYWIAD]

2016-01-29
Wszystko o fotelikach RWF [WYWIAD]

Tosia.pl: Czym są foteliki RWF?

 

Andrzej Kwapiński, autor bloga osiemgwiazdek.blogspot.com, przedstawiciel firmy Axkid: Najprościej – foteliki montowane tyłem do kierunku jazdy.

 

 

Tosia.pl: Na swoim bardzo popularnym blogu – osiemgwiazdek.blogspot.com (i nie tylko tam) przekonujesz rodziców właśnie do tego typu fotelików. Czy to trudne zadanie?

 

AK: Trudne. Gdyby było łatwe, to byłbym bogaczem. Często słyszę: „Koleżanki syn tak jeździ, więc mój też musi!” i nie trafiają argumenty, że inaczej jest bezpieczniej. Mówię: „Jeśli Pani zamontuje w drugą stronę i będzie wypadek, to Pani dziecku nic się nie stanie”, a ona: „ale ja wolę w drugą, bo moja koleżanka tak ma. Najwyżej, jeśli coś się stanie, to będę miała tak jak ona”. Ręce opadają. Nie da się dyskutować z takimi ludźmi.

 

Tosia.pl: To dlaczego, skoro nie są to najpopularniejsze modele, dzieci powinno się przewozić tyłem?

 

AK: Bo przewożenie dzieci właśnie w ten sposób jest najbezpieczniejsze. Kiedy fotel jest obrócony tyłem do kierunku jazdy, to, najoględniej rzecz biorąc, podczas wypadku praktycznie w żadnym stopniu nie jest obciążony kręgosłup dziecka na odcinku szyjnym. W innych fotelach – wręcz przeciwnie. Ktoś, kto jedzie przodem do kierunku jazdy, zarówno dorosły, jak i maluch, w momencie hamowania leci do przodu. Tylko że dorosły poniesie mniejsze obrażenia z tego powodu – ma ukształtowany w pełni kręgosłup, mocne mięśnie szyi, jego głowa nie jest tak duża w stosunku do reszty ciała, a do tego chronią go poduszki powietrzne (bo pamiętajmy, że nie są one po to, żeby nie nabić guza o kierownicę, tylko żeby nam głowa przez okno nie wyleciała). Dziecko musimy więc ochronić w inny sposób przed obciążeniami szyi – najlepiej zmieniając kierunek jazdy. Wtedy wszystkie siły wciskają dziecko w oparcie fotelika, a nie odwrotnie i jest ok – nic mu się nie dzieje. Z tego powodu wszystkie pierwsze fotele są montowane tyłem i nikt nie narzeka: „a ja chciałbym pierwszy fotelik montowany przodem”. Nie ma takich klientów. Nikt nie chce pierwszego fotela przodem.

 

Tosia.pl: A dlaczego tak jest?

 

AK: Bo wszystkie pierwsze fotele montowane są tyłem! Nikt nie wymyślił fotela przodem, dlatego nikt o takim nie wspomina. Od zawsze są tyłem, wszyscy wożą tyłem – tak jak mówiłem – działa myślenie stadne. I dziecko na początku jeździ tyłem, nie ma problemu, a potem nagle rodzic dochodzi do wniosku, że ono chyba nie chce jeździć tyłem, więc montuje przodem.

 

Tosia.pl: Ale może faktycznie dzieci bardziej marudzą, kiedy jeżdżą tyłem?

 

AK: Dzieci marudzą, bo są dziećmi. Jedno dziecko marudzi w aucie, drugie nie marudzi. Też nie można uogólniać – rodzice cisną te dzieci przez osiem godzin w samochodzie i wtedy: „o Jezu! Dziecko płacze – chyba przez fotelik!”. Nikt nie pomyśli, że dziecko jest dzieckiem, a przez osiem godzin w aucie nawet dorosłemu jest ciężko wysiedzieć! Ja jak jadę osiem godzin samochodem, to mam ochotę z niego wysiąść, wrzucić gdzieś do rowu i pójść na piechotę. Tylko czasu mi szkoda, dlatego tego nie robię.

 

Tosia.pl: A co z kontaktem z dzieckiem?

 

AK: To ja też zapytam, teraz trochę prywatnie, czy obserwowałaś dzieci 24 godziny na dobę?

 

Tosia.pl: Pewnie, że nie.

 

AK: To jest odpowiedź. Koniec, kropka. Nie da się obserwować dzieci non stop. Po co się gapić na dziecko, kiedy siedzi w fotelu? Rodzice wymyślają: „Bo jeszcze mi się dziecko zakrztusi.” Ale czym się zakrztusi? – pytam. „No zakrztusinami się zakrztusi.” A ilu rodziców kupuje monitory oddechu? Podejrzewam, że śmierć łóżeczkowa jest chyba większym problemem niż dzieci umierające w swoich fotelikach podczas jazdy bez wypadku. Jak ktoś jest zapięty w fotelu, to co się może stać?

 

Tosia.pl: No ale tu chodzi też o coś odwrotnego – rodzice twierdzą, że dziecko chce patrzeć na nich.

 

AK: Po co? Dziecko w ogóle nie chce się gapić na rodziców, bo rodzice nie są niczym ciekawym dla dziecka! Chce oglądać świat. Bo tak, uprzedzam pytanie, dziecko widzi w fotelu montowanym tyłem. Widzi jedną szybę i drugą szybę, można wyciągnąć zagłówek, żeby dziecko widziało tylną szybę. Jak nie założymy dziecku czapki na oczy, to ono będzie dalej widzieć. Także ten argument to też bzdura. Poza tym można montować lusterka.

 

Tosia.pl: A czy dziecku nie jest niewygodnie – rodzice boją się, że musi podkurczać nóżki?

 

AK: Dzieci lubią siedzieć niekomfortowo. Dziecko czasem zakłada sobie nogę na głowę, odczuwa dyskomfort i jest zadowolone.

 

 

Te wszystkie pytania w ogóle nie miałaby miejsca, można by tę kartkę podrzeć i wyrzucić, gdyby rodzic w ogóle wiedział, po co jest fotel samochodowy. Fotel samochodowy jest tylko i wyłącznie po to, żeby przy wypadku samochodowym dziecku nic się nie stało. Kropka. Żadnych innych funkcji on nie ma. Gdyby nie było wypadków, fotelik nie byłby potrzebny. Dziecko mogłoby leżeć z tyłu na półce i byłoby dobrze. Jest wypadek, co niestety zdarza się dosyć często – i wtedy potrzebny jest fotelik samochodowy. Ale ludzie nie mają takiej świadomości.

 

Tosia.pl: Bo ludzie lubią wielofunkcyjność. Chcą, żeby wszystko miało kilka zastosowań – jak smartfon.

 

AK: Ok, są te funkcje, ale nie kupuję telefonu po to, żeby mieć aparat, tylko po to, żeby rozmawiać. To jest funkcja telefonu – rozmawianie. Wszystkie inne są – ktoś dołożył, Ok. Niech sobie będą. Teraz zresztą trudno kupić telefon, który by tylko dzwonił.

 

Tosia.pl: Czy fotele montowane tyłem do kierunku jazdy zajmują więcej miejsca?

 

AK: Fotel – czy jest montowany przodem czy tyłem do kierunku jazdy – naprawdę potrzebuje tego miejsca tyle samo, a nawet, wbrew pozorom, fotel montowany tyłem potrzebuje tego miejsca mniej. Niespodzianka! Jak fotel jest montowany tyłem do kierunku jazdy, my ten fotel wstawiamy do auta i sobie jest, fizycznie zajmuje miejsce – koniec, kropka. Natomiast fotel montowany przodem do kierunku jazdy stawiamy na kanapie, zapinamy i, jak każdy mówi, potrzebuje mało miejsca. Ok, fotel sam w sobie potrzebuje mało miejsca, tylko problem jest taki, że dziecko podczas zderzenia potrzebuje dużo przestrzeni. Podczas wypadku dziecko leci do przodu. Jeżeli tej przestrzeni nie będzie, czyli fotel pasażera będzie wysunięty praktycznie do fotelika, to dziecko na pewno sobie zmiażdży nogi i jest poważny problem – częste obrażenia nóg występują właśnie od uderzenia w oparcie fotela. Jeżeli fotel będzie zbyt blisko bądź uderzenie zbyt mocne, to po prostu dziecko jest w stanie uderzyć głową w oparcie fotela. Więc jeżeli fotel montujemy przodem do kierunku jazdy, to potrzebujemy wolnej przestrzeni, żeby dać dziecku w razie wypadku szansę nie uderzenia w nic.

 

Tosia.pl: Czyli nawet jeśli po zamontowaniu modelu przodem do kierunku jazdy zostaje sporo miejsca na wysunięcie przedniego fotela to i tak nie należy tego robić?

 

AK: Dokładnie, ale to jest właśnie problem, że nikt się tej zasady nie trzyma, bo każdy siedzi tak, jak mu wygodnie. Fotel zamontowany tyłem fizycznie to miejsce zajmuje. Z tym zabieraniem miejsca są dwie rzeczy: jak idę z rodzicem montować fotel do auta, to zadaję pierwsze podstawowe pytanie: kto jeździ tym autem? „No my jeździmy we dwójkę.” Taki model rodziny jest najczęściej. OK, kto siedzi z przodu? – pytam. „Nikt nie siedzi.” Dlaczego? – drążę. „Bo ja siedzę z dzieckiem, a mąż prowadzi.” OK, czy potrzebujecie miejsca z przodu? – zadaję kolejne pytanie, choć już wszystko wiem. „Nie, nie potrzebujemy.” Kogo obchodzi w takim razie, że ten fotel zajmie miejsce?

 

Tosia.pl: No ale Ty to mówisz rodzicom, a oni Ci na to: „no na co dzień jeździmy we trójkę, ale czasami jedzie teściowa z nami, teść i wujek na dokładkę...”

 

AK: Wtedy proponuję: proszę sobie usiąść wygodnie, nie jakiś tam wersal od razu, ale tak, żeby się dało jechać.

 

 

Dobry sprzedawca wtedy wie, ile ma miejsca i dobiera fotel pod to miejsce, które mu dał klient. To jest proste – wiem, ile mam miejsca i szukam fotela, który jestem w stanie zamontować. W przeciwnym razie później się biorą rzeczy pod tytułem: ktoś zamontował fotel – wziął pierwszy lepszy z brzegu, bo akurat ten mu pasował, zajął całe miejsce z przodu, bo takie fotele też są. Ktoś później narzeka, że fotel zajął za dużo miejsca. OK, to dobierzcie fotel, który zabiera tego miejsca mniej.

 

Tosia.pl: A Axkid ma takie w ofercie?

 

AK: Ma. Jest jeden model, który zabiera mniej miejsca – Kidzone. Wiem to z doświadczenia: ten fotel zajmuje najmniej miejsca w samochodzie.

 

Tosia.pl: Czy foteliki RWF zmieszczą się w każdym samochodzie?

 

AK: W absolutnie każdym. W Fordzie KA czy w Seicento montowałem. W każdym, który ma pasy bądź Isofix.

 

Tosia.pl: A czy są takie samochody, w których się nie mieszczą? Opel Corsa?

 

AK: W każdym samochodzie zmieści się fotelik. W Corsie zresztą jest bardzo dużo miejsca.

 

Tosia.pl: Jak prawidłowo zamontować fotelik RWF? W jakiej pozycji powinien się znajdować?

 

 

AK: Po pierwsze – zgodnie z instrukcją. Fotele montowane tyłem do kierunku jazdy są najbezpieczniejsze, kiedy są całkiem w pionie. Jeśli fotelik będzie stał pionowo, to cała siła idzie w plecy fotelika. Jeżeli fotel jakkolwiek kładziemy, to im bardziej on będzie położony, tym większa część sił będzie gdzieś tę głowę wypychać i rozciągać szyję. Fotel montujemy na tyle pionowo, na ile możemy i jednocześnie na tyle leżąco, żeby głowa nie opadała dziecku na klatkę piersiową. Jak to się sprawdza w praktyce? W przypadku Axkida tak naprawdę wyznacznikiem jest noga stabilizująca. Tu jest to tak zrobione, że im bardziej fotel jest położony, tym noga bardziej ucieka do bagażnika. W prawidłowo zamontowanym fotelu noga musi być ustawiona pod kątem względem maski albo w pionie. Jeżeli będzie uciekać do bagażnika, to fotel jest źle zamontowany, co znaczy, że jest za bardzo położony. Przy małym dziecku fotel montujemy tak, żeby ta noga była prawie w pionie, pod delikatnym kątem w stronę maski. Wraz z wiekiem, kiedy nasze dziecko zaczyna trzymać głowę coraz stabilniej, fotel ustawiamy coraz bardziej pionowo, noga już sobie ucieka daleko, daleko i też (niespodzianka następna!) fotel zaczyna zajmować mniej miejsca. Jak fotel jest mocno położony, to więcej miejsca zajmuje. Jak idzie do pionu, to jest go coraz mniej. I wtedy tak naprawdę w ten sposób zamontowany fotel nie wychodzi praktycznie poza obręb kanapy. W praktyce: mamy małe dziecko, matka się martwi, że się dziecko zakrztusi i chce, żeby – jak się zakrztusi – być przy tym dziecku. Miejsce z przodu nie jest więc potrzebne. Dziecko nam zaczyna rosnąć, mamy go dosyć – idziemy sobie do przodu. Kwestia wytłumaczenia i kwestia rozumienia tego, jak działa fotel.

 

Tosia.pl: A pozycja spoczynkowa w trakcie jazdy?

 

AK: Gdzieś tam rodzice mają problem z tym, że w tych fotelach montowanych na szwedzki sposób nie można zmienić położenia w czasie jazdy – jak jest zamontowany, to jest zamontowany na amen. Prawda jest taka, że w fotelach, w których da się zmienić pozycję w czasie jazdy, wszyscy ustawiają pozycję do leżenia, nie dotykają jej i modlą się, żeby była ona wystarczająco leżąca. Nikt nie wozi dziecka w foteliku z pionowo ustawionym oparciem. To nie jest tak, że kiedy jest dostępna pozycja do leżenia – to dziecko albo leży, albo siedzi. Nie – to jest pozycja w dalszym ciągu praktycznie siedząca, ale z delikatnym odgięciem, żeby ta głowa leżała, nie opadała. Umówmy się, czy dziecko siedzi w takiej pozycji, czy w innej, to dla komfortu jazdy nie ma to żadnego znaczenia – to ma znaczenie tylko i wyłącznie, kiedy dziecko zaśnie. Też nie wiemy, kiedy to nasze dziecko zaśnie. Głowa wisząca na klatce piersiowej to jest dość duży problem. Raz, że dziecku jest niewygodnie, dwa: podczas wypadku ta głowa zamiast być w zagłówku, zamiast być oparta o skorupę, gdzieś tam sobie opada i nadwyręża kręgosłup. OK – tutaj się nie zmienia tej pozycji spoczynkowej. W Szwecji montuje się foteliki dostosowując ustawienie do etapu rozwoju dziecka, a nie do tego, czy akurat zasypia. W fotelach, w których da się korygować to nachylenie – OK da się, ale nikt tego nie robi. Wszyscy ustawiają od razu do leżenia.

 

Tosia.pl: Czyli to nie jest tak naprawdę pozycja do snu, tylko pozycja rozwojowa.

 

AK: Też trudno to wytłumaczyć rodzicowi, sprzedawcy, komukolwiek… Nie ma problemu w zrobieniu fotela, który ma wyłącznie pozycję spoczynkową – leżącą. On jest fajny z punktu widzenia marketingowego – sprzedajemy fotel, który leży, ale to nie jest fotel w tej chwili. To jest leżanka. Tutaj przy zderzeniu zamiast wciskać dziecko w oparcie fotelika, to ono byłoby wyciągane. To nie jest fotel, tylko kuszetka. Wróćmy do początku – funkcją fotela jest uchronienie dziecka przed skutkami wypadku.

 

Tosia.pl: Wracając więc do bezpieczeństwa – co to jest Test Plus?

 

AK: Test Plus jest dobrowolny. Każdy, kto ma fotel, może pojechać do Szwecji do instytutu VTI i powiedzieć „mam fotel, zobaczcie, czy jest bezpieczny”. Oni mówią „OK, niech pan go da, sprawdzimy, czy jest faktycznie bezpieczny”. Wkładasz manekina, robi się zderzenie, sprawdza się, czy gdyby na miejscu manekina byłoby dziecko, to czy ono by przeżyło. Jeżeli by przeżyło, to fotel przechodzi te testy, jeśli by nie przeżyło bądź doznałoby poważnych obrażeń, to nie przechodzi. Zero-jedynkowo – albo bezpieczny albo niebezpieczny. Oni to obliczyli w ten sposób, że dla kręgosłupa dziecka jest dopuszczalny jakiś tam nacisk, dla trzylatka – 122 kg. Wtedy jest w stanie wytrzymać kręgosłup. Dla sześciolatka – 163 kg. Jeżeli podczas zderzenia te wartości zostaną przekroczone, to fotel nie przechodzi tego testu.

 

 

Tosia.pl: Czy to jest prawda, że Test Plus nie ma zderzeń bocznych? Bo to jest argument przeciwników na jego niewiarygodność.

 

AK: Obstawiam, że taki argument podnosi ktoś, komu trudno znaleźć jakikolwiek plus swoich produktów względem foteli RWF. Test Plus nie symuluje zderzeń bocznych. To, co chroni dziecko w zderzeniu bocznym, to skorupa fotela. To, czy fotelik jest zamontowany przodem czy tyłem – nie ma zupełnie znaczenia. Ma być porządna skorupa, duża, dosyć głębokie skrzydła. Nie ma takiej możliwości, żeby głowa dziecku wypadła i coś się stało. Te wszystkie argumenty dotyczące zderzeń bocznych są wyciągane przez producentów foteli montowanych przodem do kierunku jazdy, bo to właśnie oni takie głupie rzeczy gadają. Po pierwsze powołują się na statystyki. W statystyce (według nich) zderzeń bocznych jest najwięcej, ale oni nie potrafią czytać statystyk. Ok, mamy tak: zderzenie boczne, zderzenie czołowe i zderzenie tylne. Tylko, jak się zastanowimy, jak wygląda zderzenie, to się okazuje, że jeżeli mamy boczne zderzenie, to jedno auto uderzyło maską (bo nie ma jak inaczej uderzyć!) w drugie auto, a więc co się okazuje? Jedno auto rzeczywiście ma zderzenie boczne, natomiast drugie auto ma zderzenie czołowe. Ono uderza przodem. W statystyce to jest określone jako zderzenie boczne, a przecież to drugie dziecko przeżywa zderzenie czołowe.

 

 

Jakie znaczenie dla dziecka ma to, czy auto uderzyło w bok innego auta, w przód innego auta czy w tył innego auta? Jeżeli mamy zderzenie tylne, to faktycznie jedno auto dostało w tył, ale drugie ma zderzenie czołowe. Rzeczy pod tytułem uderzenie w drzewo, uderzenie w znaki drogowe, uderzenie w zwierzę, w cokolwiek innego dla samochodu, dla dziecka, które tam siedzi – to są zderzenia czołowe. To jest uderzenie maską. Jak to dobrze policzymy to okazuje się, że bocznych mniej niż czołowych.

 

Tosia.pl: To dlaczego niektóre fotele RWF, w tym np. Axkidy słabo wypadają w testach ADAC? Tamci argumentują, że to właśnie z powodu tych zderzeń bocznych.

 

AK: Nie, nie. W testach ADAC są przeprowadzane stricte uderzenie w bok, niemożliwe w warunkach rzeczywistych.

 

źródło: bmwblog.com

 

OK, da się w warunkach rzeczywistych – zatrzymujecie się na środku skrzyżowania i czekacie, aż ktoś w Was wjedzie. To nie działa – Wasz samochód zawsze jest w ruchu. I teraz, jeżeli fotel jest zamontowany przodem do kierunku jazdy, wszelkie zmiany prędkości samochodu, w sensie wytracanie tej prędkości, gwałtowne hamowanie, powodują, że dziecko jest wypychane z fotela. Jest wypychane poza chronioną strefę. Głowa leci do przodu. W przypadku zderzeń bocznych – hmm... ja wiem, że mamy doskonałych kierowców i każdy potrafi manewrować rewelacyjne, ale najczęściej to jednak klniemy i naciskamy hamulec. To jest wszystko, co potrafimy zrobić i dziecko leci do przodu. Więc w momencie zderzenia może być problem – jeżeli jest półka z przodu, ten problem nastąpi na pewno (przy pasach ten problem aż tak nie istnieje) – nie są trzymane ramiona i dziecko nie wylatuje z fotela, ale jego głowa wychodzi poza ten obrys fotelika, poza tę część, która chroni dziecko. Natomiast jeżeli fotel jest zamontowany tyłem, każde wytracanie prędkości, każde naciskanie hamulca powoduje, że dziecko jest wciskane w ten fotel, czyli dokładnie w tę chronioną strefę. A przecież zawsze w razie wypadku hamujemy, odruchowo. Więc mówienie, że fotel montowany tyłem jest mniej bezpieczny przy zderzeniu bocznym, jest bzdurą. Jeżeli więc nie myślimy, to faktycznie zderzenia boczne są największym zagrożeniem. Jeżeli myślimy, to w dalszym ciągu to, co jest największym zagrożeniem, to zderzenie czołowe. Dla jednych zderzenie czołowe to jest tylko uderzenie maską auta w maskę auta – dla dziecka w cokolwiek nie uderzymy, to już jest zderzenie czołowe.

 

Tosia.pl: Które foteliki montowane tyłem przeszły Test Plus pozytywnie?

 

AK: Wszystkie dobre.

 

Tosia.pl: Które z Axkidów? Wszystkie?

 

AK: Nie. Na przykład Duofix jest fotelem montowanym w obie strony. Kiedy fotel jest przodem, a dziecko zapięte pasami, to ten model jest taki sobie. Umówmy się, to jest fotel do jazdy tyłem, jazda przodem jest opcją, z której niekoniecznie trzeba korzystać. Fotel ten nie mógł zatem przejść Test Plusa.

 

Tosia.pl: A ADAC go przetestował przodem?

 

AK: Tak, ADAC wszystko, co jest dozwolone przodem w instrukcji, testuje przodem. Stąd kiedyś było w instrukcjach, że w fotelach 15-36 kg można odczepić oparcie i jeździć bez, teraz wszędzie jest to zakazane. Oczywiście każde oparcie można odczepić i jeździć bez, ale żeby ADAC tak nie przetestował, nie ma tej opcji opisanej w instrukcji.

 

Tosia.pl: Ale rodzice naprawdę to robią?

 

AK: Tak. Nie łapałbym się za głowę. U nas podkładka jest bardzo demonizowana, a w Skandynawii jest często używana.

 

Mówimy już o starszych dzieciach oczywiście. U nas jest problem, bo rodzice generalnie sadzają na tych podkładkach trzy-, czterolatki i to jest dramat. Tak nie można, natomiast fotel w grupie 15-36 kg jest po to, żeby dało się zapiąć dziecko pasem bezpieczeństwa. Pasy bezpieczeństwa są wymyślone dla dorosłych, nie dla dzieci. Żeby dało się takie dziecko zapiąć, jest potrzebny fotelik, którego tak naprawdę funkcją jest skorygowanie pasa bezpieczeństwa do postury dziecka co najmniej czteroletniego. Do pewnego momentu potrzebujemy zagłówka z prowadnicą pasa, dzięki której możemy kontrolować jego przebieg. Wysokie oparcie jest w takim przypadku koniecznością. Główny zarzut w stosunku do podkładek jest taki, że one nie zapewniają ochrony bocznej – w internecie są filmy, gdzie dziecko uderza głową w szybę. W pewnym momencie dziecko jadące na samej podkładce jesteśmy w stanie już zapiąć prawidłowo. Pas biegnie wtedy w odpowiednim miejscu. Przy dużych dzieciach paradoksalnie zagłówek powoduje, że dziecko ma tendencję, żeby wyciągać tę głowę z bezpiecznego obszaru. Dziecko patrzy przez okno, patrzy, co robi mama itd… To już nie jest pas pięciopunktowy, który mocno trzyma dziecko, tylko zwykły pas samochodowy, a więc luźniejszy. Zagłówek niejako wymusza wyjmowanie głowy dziecka poza ten obrys, sam powoduje tak naprawdę, że nie może spełnić własnej funkcji (bo nie ma w nim głowy). Większy problem, o którym się nie mówi, bo podczas testów ADAC teraz już tego nie ma, to fotel przedni, bo nikt już go bierze pod uwagę. Częste urazy starszych dzieci są takie, że uderzają one głową w przedni fotel. Jeżeli wychylają się, to głowa automatycznie jest bliżej przedniego fotela. Znowu przed zderzeniem mamy gwałtowne hamowanie, głowa leci do przodu, więc istnieje duża szansa, że uderzy o fotel. Natomiast pozbycie się tego zagłówka, pozostawienie samego siedziska powoduje to, że dziecko nie ma potrzeby się wychylać. Głowa jest tu, gdzie być powinna, czyli daleko od przedniego fotela, minimalizujemy więc ryzyko. O tym się nie mówi, a to jest bardzo częsty problem. Szwedzi mają naprawdę potężną bazę danych, co się stało dziecku w czasie wypadku, z czego to wynikło, jakich doznało obrażeń, co by było, gdyby zamiast zastosowanych zabezpieczeń były inne. Oni po prostu wiedzą, jak fotele działają. U nas najczęściej to, co się wie, ogranicza się do tego, ile fotel ma gwiazdek... U nich normą są podkładki dla dzieci powyżej 6-7 lat. Tego się tam używa i to się widzi. Mało tego – to nie jest zdanie czyjeś tam – tylko zdanie Loti Jacobs, kobiety, która jest odpowiedzialna w Volvo między innymi za bezpieczeństwo dzieci, czyli eksperta, guru wszystkich. W Szwecji – podkładki są dobre, u nas – podkładki są złe, bo są tanie, bo się na nich nie zarabia.

 

Tosia.pl: Ty sam jesteś sprzedawcą, ale deklarujesz na stronie swojego sklepu, że nie macie w ofercie modeli, w których sami nie wozilibyście dzieci. Od jakiegoś czasu jesteś też przedstawicielem szwedzkiej marki Axkid. Dlaczego?

 

AK: Ponieważ są to fotele montowane tyłem – wierzę w nie i chcę być kiedyś bogaty (śmiech). Zauważyłem, że jest pewna luka na rynku i brakuje większej dostępności foteli montowanych tyłem do kierunku jazdy. Jeżeli je promujemy, to fajnie by było zwiększyć ich dostępność i pomóc rodzicom wybrać właściwy fotel do ich samochodu. Poza tym lubię Szwedów. To myślący naród jest.

 

Tosia.pl: Bo jest u nich obowiązek przewożenia tyłem?

 

AK: W Szwecji nie ma obowiązku. Jedna z osób zajmująca się zawodowo fotelikami samochodowymi w naszym kraju przez dłuższy czas utrzymywała, że w Szwecji jest obowiązek przewożenia dziecka tyłem do kierunku jazdy. Oczywiście wszyscy w to uwierzyli i wszyscy to powtarzają. Zwracam się do szwedzkiego przedstawiciela firmy Axkid i mówię:

 

- Daniel, jak z tym obowiązkiem?

- Z jakim obowiązkiem?

- No wożenia tyłem.

- Ale u nas nie ma obowiązku.

- Jak to nie ma obowiązku? Przecież wozicie!

- Tak wozimy, ale to nie jest obowiązek.

- A co to jest?

- To jest zdrowy rozsądek. Dlaczego nasze dzieci miałyby nie być bezpieczne, skoro mogą?

 

Tosia.pl: Na koniec – najlepsi z najlepszych. Jakie są Twoje trzy ulubione foteliki i dlaczego właśnie te?

 

AK: Mogą być 4? Axkid Minikid, Axkid Kidzone, Axkid Duofix i Axkid Rekid.

 

 

Tosia.pl: A jak musisz kupić 0-13 kg? Co wybierasz?

 

AK: Teraz dochodzimy do sedna i konsensusu – nie ma fotela idealnego, dlatego wybieram ten fotel, który wezmę sobie do samochodu i dopasuję, i będzie ok. Z których foteli będę wybierał? Z tych ładnych.

 

Tosia.pl: Następny, jak rozumiem, Axkid...

 

AK: Następny Axkid Kidzone, to na pewno.

 

Tosia.pl: A jeszcze następny? Podkładka?

 

AK: Nie, broń Boże. Nie wiem, bo to jest pytanie tak naprawdę o to, czym będę się poruszał za 25 lat… Może wtedy moje dziecko będzie miało jakieś osiem. Tutaj znowu Szwecja się kłania, naprawdę Szwecja… Lubię ich sposób myślenia. My jesteśmy trochę niewolnikami gwiazdek, testów itd. Tymczasem, podczas testowania aut jest brane pod uwagę bezpieczeństwo kierowcy i bezpieczeństwo pasażera, ale tylko tego, który siedzi koło kierowcy. To, co się dzieje z tyłu, nie obchodzi nikogo, bo podczas testów nie jest to w ogóle brane pod uwagę. W najlepszym przypadku zamontują tam foteliki – to jest wszystko, co zrobią. Nie zakładają, że tam może siedzieć dorosły człowiek i że ten dorosły, który siedzi z tyłu może brać udział w wypadku. To nie jest kryterium brane pod uwagę podczas testów, a więc producenci mało dbają o bezpieczeństwo osoby, która podróżuje z tyłu: nie ma poduszki, kurtyna za dopłatą. Dlaczego? Tylko dlatego, że nie jest to oceniane. Gdyby podczas testów ADAC, Euro OMTC, ktokolwiek brał pod uwagę to, że ktoś tam może jednak usiąść, to nagle by się okazało, że da się zrobić tu poduszkę powietrzną lub coś jeszcze. Da się to zrobić, ale się tego nie robi, bo po co? Po co ratować komuś życie, jak to nie podniesie oceny w teście, ale za to podniesie koszty, które za tym idą? Szwedzi natomiast biorą pod uwagę to, że ktoś tam siedzi. Poduszka dla pasażera siedzącego z tyłu to jednak mało – oni zrobili poduszkę powietrzną dla pieszego (samochód uderza w pieszego, wystrzeliwuje poduszka powietrzna z maski), a w tej chwili robią kurtyny powietrzne dla najmłodszych (mówimy o dzieciach 120-130 cm). Intensywnie pracują też nad fotelami zintegrowanymi. U nas w ogóle się o tym nie mówi...

 

Tosia.pl: Co to są fotele zintegrowane?

 

AK: Tak po prostu: z kanapy wyciągasz część – to wygląda trochę jak podkładka… I to jest przyszłość. Stworzenie systemu totalnie kompatybilnego – fotelik będący częścią auta, specjalnie dla dziecka.

 

Tosia.pl: Więc jaki jest twój trzeci fotelik?

 

AK: Nie wiem, teraz w tej chwili nie ma dla mnie trzeciego fotela, bo nawet nie myślę o pierwszym. Trzeci fotel? To zależy, jakie będzie auto, jakie będzie miało zabezpieczenia – jeżeli Volvo dzisiaj o czymś myśli, to za trzy lata inni producenci zaczną to kopiować. Tak było ze wszystkim – no… Mercedes ABS wymyślił. To jest wszystko, co wymyślił ktoś inny niż Volvo. Oni zmienili kanapy, światła zmienili, wycieraczki zrobili na przednie szyby. Jedno jest pewne – zaufam Szwedom.

Pokaż więcej wpisów z Styczeń 2016
Zaufane Opinie IdoSell
4.91 / 5.00 1716 opinii
Zaufane Opinie IdoSell
2024-11-19
Super, polecam! Wszystko ok, obsługa na najlepszym poziomie!!
2024-11-13
5
pixel